11 listopada czyli w Dniu Niepodległości, przypadają również imieniny Świętego Marcina. Jest to święto religijne ku czci Świętego Marcina z Tours, obchodzone głównie na Węgrzech, w Austrii i w Niemczech, ale też w Polsce, przede wszystkim w Poznaniu.
W dniu Świętego Marcina, oprócz uroczystych obchodów Dnia Niepodległości, Poznaniacy świętują imieniny ulicy Święty Marcin. Z tej okazji na całej długości ulicy odbywa się festyn, połączony z kiermaszem, a głównym punktem programu jest barwny korowód, na którego końcu jedzie na koniu Święty Marcin. Następnie, pod Zamkiem Cesarskim, Święty Marcin otrzymuje klucze od prezydenta Poznania i aż do późnych godzin nocnych trwa zabawa, koncerty i fajerwerki.
W Poznaniu oraz w całym regionie Wielkopolski, 11 listopada jest też nierozerwalnie związany z rogalem Świętomarcińskim. Ten regionalny przysmak w okolicach Dnia Świętego Marcina występuje w Poznaniu w ilościach hurtowych – uginają się od niego półki w cukierniach, lady w kawiarniach, a na rynku oraz na kiermaszu na ulicy Święty Marcin, piętrzą się całe pudła ogromnych, półfrancuskich rogali z masą z białego maku, posypanych orzeszkami.
Drugą nieodzowną potrawą na Świętego Marcina jest gęsina pod różną postacią. To przepyszne mięso ma w Polsce długą tradycję i wspaniale , że staje się coraz powszechniejsze. Różne organizacje zrzeszające hodowców gęsi oraz ministerstwo rolnictwa pracują nad tym by rozsławić polską gęsinę i wydaje mi się, że idzie to świetnie :)
Skuszona tym ogromem atrakcji, jakie można znaleźć w Poznaniu w te listopadowe dni, a przede wszystkim opowieściami o doskonałych, przepysznych rogalach, wiedziałam, że w końcu wybiorę się do stolicy Wielkopolski w odpowiednim momencie :) Padło na jesień zeszłego roku i zdecydowanie nie żałuję!
Nocny spacer po Poznaniu
Do Poznania przyjechaliśmy dzień przed Świętem Niepodległości, dość późnym wieczorem.
Wybraliśmy się na szybką kolację – całkiem niezłe pieczone pierogi ruskie i z mięsem. Później zaliczyliśmy krótki spacer po mieście. Było tuż po deszczu i rynek prezentował się cudownie – pięknie podświetlone kamienice i mokry bruk tworzyły wręcz magiczny klimat. Po prostu do zakochania!
Natomiast w innych częściach miasta, niedaleko rynku, trwała jedna wielka impreza – Poznaniacy korzystali chyba z nadchodzącego dnia wolnego, bo jeszcze po północy, na ulicach były po prostu tłumy. Sama mieszkam w stolicy aglomeracji śląskiej, ale w porównaniu z Poznaniem, to tutaj w ogóle nie ma życia nocnego ;)
Obchody Dnia Niepodległości
11 listopada rozpoczęliśmy zwiedzanie od podziwiania widoku z balkonu. A że nocowaliśmy w ścisłym centrum, to mieliśmy świetny widok na Plac Wolności, gdzie trwały uroczystości Dnia Niepodległości.
Na Placu Wolności odbył się przemarsz między innymi służb mundurowych, wojska i ułanów na koniach.
W ramach promocji gęsiny częstowano kaszą z gęsimi podrobami. Nie wiem jak smakowała, bo ogromna kolejka mnie zniechęciła. Poza tym oszczędzałam miejsce na rogale!
Częstowano też wojskową grochówką z chlebem i można było podziwiać wojskowy sprzęt. Poniżej również dziewczynki w tradycyjnym stroju poznańskim – stroju bamberskim. Później uczestniczyły w korowodzie na ulicy Święty Marcin.
Jak znaleźć najlepszego rogala świętomarcińskiego?
W końcu przyszła pora na rogale! Kolejki do najlepszych cukierni są niemiłosiernie długie, a każdy mieszkaniec Poznania ma swoją ulubioną, chociaż jest grupa zdecydowanych faworytów w rankingu. Co roku odbywają się testy rogali, by wybrać ten najsmaczniejszy i najpiękniejszy.
Ja, oprócz tego, że szukałam najsmaczniejszego, to postawiłam sobie za cel, że ma być posypany orzechami włoskimi, a nie ziemnymi. Jakoś nie przepadam za orzeszkami ziemnymi na słodkich wypiekach – mają dla mnie za intensywny smak i przytłumiają resztę. Tak więc nie ma zmiłuj – musiały być włoskie!
Stąd padło na cukiernie Elite, która dość wysoko stoi w rankingach. Rogale były dobre, ale nie powalające no i za dużo olejku migdałowego. Później, w poszukiwaniu lepszych rogali, trafiłam do Fawora, bo wiele osób (w tym fani Fotokulinarnie – dzięki za pomoc!) go polecają. Rogale były piękne, ale niestety – orzeszki ziemne. Więc odpuściłam.
Spacerując dalej, tuż przy rynku, znalazłam małą cukiernię H. Piskorskiej – pomogła mi w tym przeogromna kolejka ciągnąca się ulicą. Już patrząc przez szybę na wielkie rogale z orzechami włoskimi, wiedziałam, że to jest to! I nie zawiodłam się – rogale bardzo przypadły nam do gustu, nadzienie było dość wilgotne, nie było czuć olejku i były dużo lukru, który uwielbiam na tego typu wypiekach. Następnego dnia zrobiliśmy tutaj zapasy do domu i w prezencie dla rodziny – niech też sobie zjedzą rogale świętomarcińskie na Śląsku ;)
Gdybym szukała dłużej, może znalazłabym lepsze, ale 3 dni na testowanie góry rogali to za mało. Jeśli macie sprawdzone typy to piszcie w komentarzach – zróbmy listę polecanych cukierni! Sama chętniej z niej skorzystam. Szczególnie będę wdzięczna za adnotację o rodzaju orzechów – ziemne czy włoskie ;)
Na zdjęciach są rogale “z ulicy”, które piętrzyły się w pudłach na rynku i na kiermaszu, ale osobiście ja wybierałam te z cukierni przodujących w rankingach i tam rogale były też lepiej przechowywane.
Świętowanie na rynku
Spacerem doszliśmy na poznański rynek pełen ludzi, rogali i gęsiny. Obowiązkowo zaliczyliśmy oglądanie trykających się w samo południe koziołków, a następnie podziwialiśmy pokazy kucharzy przygotowujących gęsinę na przeróżne sposoby.
Korowód Świętego Marcina
Następnie przenieśliśmy się na ulicę Święty Marcin, bo chciałam zdobyć dobre miejsca podczas korowodu. Oczywiście przeliczyłam się przychodząc tuż przed – okazało się, że trzeba by chyba wystać ze 2 godziny, żeby być w pierwszym rzędzie – jeśli komuś zależy, niech ma to na uwadze :) Ale finalnie i tak było nieźle i cieszyłam się, że nie czekałam. Nie mam doświadczenia w kwestii tego korowodu, ale wydaje mi się, że najlepiej ustawić się pod koniec trasy, w okolicach Zamku Cesarskiego lub tuż przy nim, gdyż prędzej czy później cały pochód tam trafi, a później możemy zobaczyć choćby przekazanie kluczy. Bowiem tam gdzie staniemy, tam już zostaniemy – raczej nie ma szansy przemieścić się w trakcie, bo na całej długości ulicy są ogromne tłumy, a pochód jest dość szybki i krótki.
Sam korowód był całkiem ciekawy. Nie wiem czy te wszystkie postaci i rzeźby miały jakieś symboliczne znaczenie (oprócz Świętego Marcina oczywiście), ale były pomysłowe i kolorowe.
Bardzo ciekawi byli kucharze oraz platforma z daniami z gęsiny :)
Święty Marcin w stroju rzymskiego legionisty, na białym koniu.
Kiermasz i zabawa na ulicy Święty Marcin
Po korowodzie kolejnymi atrakcjami obchodów imienin ulicy Święty Marcin były koncerty pod Zamkiem Cesarskim oraz wspomniany kiermasz na całej ulicy. Można było kupić nie tylko rogale świętomarcińskie, ale też mnóstwo innych przysmaków, w tym tradycyjne poznańskie rury (rodzaj ciastek), pieczone kasztany, a także mnóstwo rękodzieła i pamiątek. Świętowanie trwało również po zmroku.
We wspomnianym Zamku Cesarskim znajduje się Centrum Kultury Zamek, w którym odbywają się wystawy, spektakle, seanse oraz spotkania.
Na zakończenie święta były piękne fajerwerki.
Gęsina świętomarcińska
W trakcie zrobiliśmy przerwę na kolację – to po prostu musiała być świętomarcińska gęsina. Zachęceni pozytywnymi opiniami wybraliśmy restaurację “Wiejskie Jadło” tuż przy rynku. Wybraliśmy gęś pieczoną z kapustą modrą, sosem żurawinowym i tłuczonymi ziemniakami oraz pierogi pieczone z farszem z gęsi i sosem żurawinowym. Wszystko było bardzo dobre, ale pieczone pierogi z gęsiną wprost wyśmienite!
Słoneczny Poznań o poranku
Kolejnego dnia Poznań był już spokojny, trochę ospały, a tłumy zniknęły. Było też bardzo czysto – widać, że miasto dba o porządek, bo tak jak po licznych śmieciach z nocnych imprez 10 listopada, w Dzień Niepodległości nie było śladu, tak też 12 listopada nie było żadnych śmieci po tłumach ludzi, które przetoczyły się podczas Święta przez miasto.
Wybraliśmy się na spacer po mieście i zrobiliśmy zapasy rogali. Odwiedziliśmy też Centrum Kultury Zamek, aby obejrzeć piękną wystawę “Malarze Normandii. Delacroix, Courbet, Renoir, Monet i inni”.
Na koniec zjedliśmy jeszcze obiad w sprawdzonym “Wiejskim jadle”. Tym razem wybrałam moje ulubione pierogi ruskie, a na przystawkę obowiązkowo pyry z gzikiem :)
Czy warto spędzić 11 listopada w Poznaniu?
Wyjazd był bardzo udany, a Poznań to naprawdę piękne miasto. Jeśli zastanawiacie się czy odwiedzić je w Świętego Marcina, to zdecydowanie polecam – miasto oferuje ogrom atrakcji, nie można się nudzić i praktycznie o każdej porze dnia dzieje się coś nowego. Warto wybrać nocleg w samym centrum Poznania, tak by mieć blisko do rynku i ulicy Święty Marcin.
Jeśli natomiast jesteście przejazdem, to w samym centrum, przy Placu Wolności znajduje się duży parking podziemny – to bardzo wygodne miejsce wypadowe do zwiedzania.